TheDreamySniper TheDreamySniper
237
BLOG

Oblizane ciasteczka i inne pamiątki z nadwiślańskiej krainy absurdu

TheDreamySniper TheDreamySniper Polityka Obserwuj notkę 0

Żyjemy w czasach, gdy już co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem, a portale internetowe ułatwiające zdradę biją rekordy popularności. Jakość przegrywa z ilością, prawdziwa wartość z pozorem, a PR znaczy więcej niż fakty. Przyglądając się obrazowi rzeczywistości malowanemu przez media, można odnieść wrażenie, że żyjemy w erze bylejakości, "mijania się z prawdą" i twórczego kreowania rzeczywistości.

Na polskiej scenie politycznej absurd goni absurd – były prezydent Bronisław Komorowski, żegnając się z urzędem zostawił po sobie gołe ściany, nie oszczędzając nawet czajnika ani niszczarki biurowej wielkości szafy. Wartość „wypożyczonych” przez niego sprzętów oszacowano nader życzliwie (bo jak inaczej ocenić wycenę sześciu krzeseł i stołu na... 1 zł 28 gr.?), przez co po roku nie będą musiały one nawet podlegać ewidencji. Być może za 12 miesięcy znikną w tajemniczych okolicznościach, a sam Komorowski zadebiutuje w roli guru oszczędnego urządzania przestrzeni jako nowa twarz Ikei. Internetowy kantor Cinkciarz.pl, który zaledwie tydzień temu sfinansował jego zamorską eskapadę z pewnością chętnie podzieli się swoją maskotką.

Podczas gdy eksprezydent przebojem zdobywa świat marketingu, polityczna paranoja zatacza coraz szersze kręgi. Niedługo po tym, jak pochowano Stanisława Kociołka na wojskowych Powązkach, żona Czesława Kiszczaka rozpoczęła pielgrzymkę po zaprzyjaźnionych mediach, promując swoją książkę błyskotliwymi stwierdzeniami: „Mój mąż to bohater” i „Grzegorz Przemyk zginął, bo prowokował”. W tym samym czasie, na antenie TVP info „antysystemowy” kandydat na posła, Paweł Kukiz błądzi wokół dzikim wzrokiem szaleńca, stojąc ramię w ramię ze strażnikami starego porządku. Kasandrycznym tonem ostrzega przed PO-PiSem, będącym równie mitycznym stworem jak potwór z Loch Ness. Obrazu dopełniają bohaterowie drugiego planu – Janusz Piechociński i Barbara Nowacka przypominają dzieci, które tuż przed przyjściem gości, polizawszy wszystkie, nomen omen, ciastka (ang.: cookies, czyt. "kukiz"), odkładają je na talerz, zadowolone z dowcipu. Obiektem żartu stał się jednak sam rockman, dzień wcześniej deklarujący poparcie dla rządu Beaty Szydło, by nazajutrz odwrócić się do niej plecami. Czy to dowód na początki demencji, czy też nieszczerość tej wciąż nowej, lecz już nieco przygasłej gwiazdy polityki? Nawet jeśli, to wiadomo przecież, że o polityce szczerze mówić po prostu nie wypada. Na własnej skórze przekonał się o tym proboszcz z podlęborskiego Białogardu, którego parafię ostrzelali z wiatrówki nieznani sprawcy. Nie musiał wszak niepokorny ksiądz rozwodzić się z ambony nad mankamentami obecnie rządzących partii. Prawda?...

Wydaje się, że jesteśmy skazani na życie w świecie, gdzie niewygodna szczerość kole w oczy jak zbyt jaskrawe światło ekologicznych jarzeniówek, a najbardziej niewinne kłamstwa są równie białe jak warszawski śnieg w okolicach marca. Prawda jest już niemodna, ale wystarczy właściwie ją zinterpretować i okrasić odpowiednio soczystym komentarzem, żeby zyskała całkiem nowy, odświeżony "image".

Niedoścignionym mistrzem „rzeźbienia w prawdzie” wydaje się być Tomasz Lis. Gdy Jarosław Kaczyński przerwał wreszcie zawistne milczenie i wyznał, że PiS po dojściu do władzy nie zamierza mścić się na politycznych przeciwnikach, redaktor Lis odpowiedział z wielką subtelnością i charakterystyczną dla siebie elegancją: „PiS jest gotowe wybaczać. Mam gdzieś waszą gotowość, nie potrzebujemy waszego wybaczenia. Żałośni dobroczyńcy.” Bo sami przyznajcie – cóż to innego, jak nie kolejny dowód na pasywną agresję PiSu?

Warto więc pójść w ślady redaktora Lisa i zrozumieć, że władzy drażnić nie należy. Dlatego jeśli prominentny polityk partii rządzącej, Waldy Dzikowski, z dystansem do siebie nawołuje „lemingi” do głosowania na PO, uzupełniając ów apel zdjęciem flamingów, pomińmy ten lapsus pełnym szacunku milczeniem. Zignorujmy isnynuacje internetowych zawistników, jakoby nieodróżnianie leminga od flaminga miało być dla Platformy równie typowe jak mylenie łapówki z dotacją. Hamujmy się w niepotrzebnej nadgorliwości przy rozliczaniu władzy z obietnic – nie sprawdzajmy czy buduje się drogi, naprawia mosty, a sześciolatki gości się w szkole w przestronnych, komfortowych salach. Żyjmy iluzją, ślepo wierząc w fatamorganę postępu.

I tym pozytywnym akcentem czas zakończyć wycieczkę po nadwiślańskiej krainie absurdu. Przed 25 października zniekształcające rzeczywistość różowe okulary warto jednak zdjąć. I - pamiętając słynny bon mot Marka Twaina: „Są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki” - robić swoje.

https://twitter.com/TheDreamySniper

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka