TheDreamySniper TheDreamySniper
883
BLOG

Jak Francuzi zabijali Francuzów - czyli kto ma krew na rękach

TheDreamySniper TheDreamySniper Polityka Obserwuj notkę 11

Piątek 13 jeszcze długo nie pozbędzie się złej sławy. Seria zamachów terrorystycznych, które tego dnia zaburzyły spokój Paryża odcisnęła na Starym Kontynencie bolesne piętno. Odurzeni nieudolnie skrywanym strachem mieszkańcy europejskich stolic zduszonym głosem karcą niepokornych, doszukujących się przyczyn tych strasznych wydarzeń. Cały Facebook, w geście solidarności z Francją „ubiera” w trójkolorowe flagi swoje – często nieodpowiadające powadze chwili – profilowe zdjęcia. Zapłakani Warszawiacy zapalają znicze pod ambasadą Francji, robiąc coś, co – jak nauczyła nas tragedia smoleńska - na Krakowskim Przedmieściu byłoby niedopuszczalne.

Znamienne wydaje się spontaniczne uczestnictwo tysięcy Francuzów we mszy żałobnej w paryskiej Notre Dame. Jak trwoga, to do Boga – stare przysłowie sprawdza się nawet w mocno zlaicyzowanej Francji. Jednak na polskim podwórku wygląda to już nieco inaczej - lewacka enklawa na zdominowanym przez prawicę Twitterze promuje hasło "Nie modlę się za Paryż. To religia jest problemem" (czyżby koniec zmowy milczenia wokół islamu?...). Telewizyjni eksperci bezgłośnie łkają na wizji, ubolewając nad losem wyznawców Allaha mieszkających w Unii. W tym samym czasie TVN24 relację z pogrążonej w żałobie Francji ilustruje artystycznie zmontowanym zdjęciem płaczącej muzułmanki (sic!) na tle paryskiej wieży Eiffle'a. „To nie czas, nie pora na szukanie winnych...” syczą ganiąco brukselscy notable. Czy aby na pewno? Tłuste nagłówki internetowych portali TVN-u, Gazety Wyborczej, Newsweeka i Polskiego Radia chóralnie krzyczą o „Belgu będącym mózgiem paryskich zamachów”. Dodajmy, że Belg ów ma nosić klasyczne, europejsko-brzmiące nazwisko Abdelhamid Abaaoud a na dostępnych w Internecie zdjęciach pozuje, dzierżąc Koran w jednej, a flagę Państwa Islamskiego w drugiej ręce(swoją drogą, skoro narodowość ma być uwarunkowana paszportem danego kraju, to czemu niektóre środowiska tak bardzo drażnią hasła typu: „Polska dla Polaków”?). Jednocześnie prezydent Francois Hollande bije się w piersi i wyznaje: „W piątek to Francuzi zabijali Francuzów”. Można by spytać, dlaczego w takim razie Francja w odwecie zbombardowała Syrię, a Amerykanie - 116 cystern z ropą Państwa Islamskiego?

Jednego możemy być pewni - za krwawymi atakami na francuską stolicę nie stoją muzułmanie. Winni nie są też uchodźcy, co skwapliwie podkreślił przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker. Oczywiście – idąc tym tropem myślenia, podczas II wojny światowej zbrodnie popełniali naziści, nie Niemcy, a po Ukrainie hasają zielone ludziki, nie zaś Rosjanie. Generalizowanie w tym szczególnym przypadku jest surowo zabronione. To nie islamiści zabili 132 osoby w czarny, listopadowy piątek. Zrobili to tajemniczy terroryści – bez narodowości, bez ideologii i, co najważniejsze, bez religii – nawet jeśli, według relacji świadków, oddawali mordercze strzały z okrzykiem „Allah Akbar” na ustach. Do bólu poprawny politycznie establishment nie waha się przed przyklejaniem uczestnikom Marszu Niepodległości łatki faszystów i ksenofobów, jednak w kwestii potencjalnie niebezpiecznych emigrantów domaga się traktowania każdego z nich indywidualnie i podmiotowo. Zabawne, w świetle tego, że wszystkie, rzadkie przypadki księży pedofili ochoczo wykorzystuje się do biczowania Kościoła jako wspólnoty. Gdy jednak kolejnego z rzędu ataku dokonują islamscy terroryści, bezrefleksyjnie przechodzi się do porządku dziennego nad religią, w imię której sieją oni zniszczenie.

Czy ta swoista zmowa milczenia wokół motywów pchających zamachowców do zbrodniczych działań jest słuszna? Jeśli – jak chcą lewicowe media – islam to religia pokoju, miłości i tolerancji jak wytłumaczyć zawarty w Koranie apel „Niech wierzący nie biorą sobie za przyjaciół niewiernych, a kto tak uczyni, ten nie ma nic wspólnego z Bogiem”? Jak wytłumaczyć fakt, że w reakcji na piątkowe zamachy, francuskie MSW zapowiada zamykanie meczetów, w których te mocno dwuznaczne i zostawiające niebezpieczne pole do interpretacji zapisy odczytuje się w wyjątkowo radykalny sposób? Dlaczego zbrodnicza organizacja, jaką jest Państwo Islamskie, przez niektórych uznawana za twór stricte polityczny, nie zaś religijny, ma islam w nazwie, a na swoje ofiary wybiera „niewiernych”? Działo się tak między innymi na uniwersytecie w Kenii, gdzie w kwietniu tego roku dżihadyści starannie wyselekcjonowali z tłumu, a potem zabili 147 chrześcijan. Według pewnych szacunków do podobnych zbrodni dochodzi na świecie co 5 minut. 300 sekund – tyle wystarczy, żeby życie stracił człowiek. Za to, że wyznaje chrześcijaństwo. Z tego powodu narażony jest ze strony bojowników ISIS na równie zbrodnicze praktyki, jak krzyżowanie, kamienowanie, dekapitacja, czy spalenie żywcem w metalowej klatce. W samej Nigerii ginie miesięcznie blisko 275 chrześcijan, a islamiści z Boko Haram w jeden weekend są w stanie zabić 500 wyznawców Chrystusa. W obliczu takiego bestialstwa warto pamiętać, że jakkolwiek w chrześcijaństwie nie sposób odnaleźć odłamu skłonnego do interpretacji słów Świętej Księgi tak, by uzasadnić mordowanie niewinnych, to w islamie owszem. Oczywiście – nie każdy muzułmanin to terrorysta. Jednak każdy terrorysta, o którym ostatnio usłyszał świat był muzułmaninem. Przypadek?

Czy w obliczu tak jawnej eksterminacji chrześcijan możemy czuć się bezpieczni? Szczególnie teraz, gdy stary kontynent zalewa fala emigrantów ze Wschodu, już w lutym zapowiadana przez ISIS słowami „Wyślemy wam 500 tys. ludzi na łodziach, a wśród nich ukryjemy terrorystów"? Zagrożenie jest realne; według doniesień brytyjskich służb, tylko w zeszłym tygodniu zapobiegły one przynajmniej jednemu zamachowi, natomiast, jeśli wierzyć słowom premiera Davida Camerona, w ciągu ostatnich 6 miesięcy udaremniono aż 7 ataków. Po tragicznych wydarzeniach w Paryżu Hiszpania ogłosiła czwarty (w pięciostopniowej skali) stopień zagrożenia atakiem terrorystycznym, a Francja i Belgia zamknęły granice, narażając na szwank istnienie unijnej strefy Schengen. Pomimo takich działań, ochrona Europy przed zakusami terrorystów z Państwa Islamskiego w wielu aspektach wydaje się niewystarczająca. Najdobitniej świadczy o tym fakt, że jeden z paryskich terrorystów, Ahmad Al-Mohammad, dostał się do Europy przez Grecję i został już wcześniej aresztowany, jednak niemal natychmiast wypuszczono go, ponieważ podał się za uchodźcę. Jednocześnie, władze w Ankarze ujawniły, że ostrzegły francuskie służby przed jednym ze sprawców paryskiej tragedii już w grudniu zeszłego roku! Natomiast belgijska policja, po początkowym zrywie, wypuściła niemal wszystkich aresztowanych w weekend, podejrzanych o związki z winnymi masakry we Francji – w tym również brata jednego z samobójczych zamachowców. Same władze Belgii przyznają zaś, że nie mają kontroli nad zdominowaną przez imigrantów dzielnicą Molenbeek (czy ktoś pamięta jeszcze nagonkę na Jarosława Kaczyńskiego, przeprowadzoną po tym, jak odważył się on wspomnieć o istnieniu w Europie tzw. stref no-go, do których lokalne władze nie mają dostępu?).

Tymczasem szef BBN, Paweł Soloch, w wywiadzie dla radia Zet przyznaje, że system weryfikacji uchodźców nie istnieje. Nie brzmi to zbyt krzepiąco, pocieszać może jednak fakt, że obecnie rządzący potrafią na kwestię imigrantów spojrzeć krytycznym okiem. W ten pozytywny trend wpisali się już nowo powołani ministrowie – Witold Waszczykowski i Konrad Szymański. Pierwszy zauważył, że młodzi, rośli mężczyźni przybywający do Europy w roli „uchodźców” powinni wrócić do Syrii i walcząc, wziąć odpowiedzialność za swoją ojczyznę, drugi – że w obliczu tragedii w Paryżu nie widzi politycznych możliwości wykonania narzuconych Polsce przez Unię kwot uchodźców. Osobiście czuję się o wiele bezpieczniej, żyjąc w kraju rządzonym przez ludzi niepoddających się dyktatowi lewicowej mentalności i terrorowi politycznej poprawności; ludzi dbających przede wszystkich o swój kraj i jego obywateli.

„Jak się okaże, że większość z nich jest terrorystami, to wtedy będziemy się martwić”z charakterystyczną dla siebie beztroską stwierdziła czołowa polska feministka, Kazimiera Szczuka. Ja jednak cieszę się, że nowy rząd PiSu woli w tej sprawie dmuchać na zimne. A propos Kazimiery Szczuki i odurzonego bezrefleksyjną, samobójczą wręcz miłością dla wyznawców islamu środowiska, z którego pani ta się wywodzi... Doszły mnie słuchy, że nowa władza pragnie zlikwidować uniwersytecki program wymiany studenckiej, tzw. Erasmusa. Wiadomo – hojne, unijne dotacje nie powinny się zmarnować, więc może w zamian obowiązkowe wycieczki dla postępowych lewicowców i wojujących feministek? Do państw arabskich, żeby na własnej skórze zaznali religii miłości i tolerancji?

Ale żarty na bok – Państwo Islamskie zalewa sieć zapowiedziami kolejnych ataków – od Paryża, przez Rzym, aż po Waszyngton. Kasandryczna prognoza Oriany Fallaci, ostrzegającej przed Eurabią i islamskim nazizmem wydaje się niepokojąco bliska prawdy. Tymczasem lewicowe środowiska z całej Europy zdają się być niezdolne do związania przyczyny ze skutkiem, własnoręcznie wkładając w ręce terrorystów niebezpieczną broń. „Nic nam nie zrobicie, bo naszymi sprzymierzeńcami będą wasze prawa człowieka" głosi butnie ISIS ustami swoich apologetów. Należy odrzucić szantaż wybiórczo postrzeganej europejskiej solidarności (do której nie zalicza się już chociażby wspólny europejski front wobec Nordstream II). Czas zaapelować do europejskich przywódców: nie bądźcie lekkomyślni i porzućcie mentalność ofiar!

W świetle kamer przedstawiciele „elit” buńczucznie prężą wątłe piersi, oznajmiając, że nie czują strachu przed ISIS. Wszystkie te deklaracje bledną w obliczu zagrożenia – tak jak stało się to dzień po piątkowych zamachach, gdy fałszywy alarm wzbudził panikę wśród oddających hołd ofiarom zamachu. Tratując misternie układane chwilę wcześniej kwiaty, wszyscy oni uciekali przed zagrożeniem... Którego nie było. Nieliczne kamery obecnych na miejscu stacji zdołały zarejestrować odbijający się w ich oczach strach. Dziki, pierwotny instynkt tryumfujący nad pozorną władzą rozumu. Nie bądźmy ofiarami. Zadbajmy o swoje bezpieczeństwo - sami, bo nikt inny tego za nas nie zrobi. Nie musimy jednak podchodzić do tej sprawy emocjonalnie – hasła „Wolimy kotleta od Mahometa”, czy równie poetyckie „Lepsza flacha od wyznawców Allaha”jakkolwiek budzą na twarzy cień uśmiechu, to są równie skuteczne jak maszerowanie z transparentem „Imigranci, serdecznie zapraszamy!” (vide poseł Święcicki).

Podejdźmy do tematu racjonalnie, na spokojnie, bo rozumując logicznie, musimy dojść do wniosku, że linia reprezentowana przez nową polską władzę wydaje się jedynym rozwiązaniem. Jesteśmy jednak tylko ludźmi, a jako tacy, nigdy nie zdołamy wyzbyć się strachu. Mam tu na myśli nie tyle ślepą panikę, co uzasadnioną obawę - podstawowy instynkt, który od tysięcy lat pozwala nam przetrwać w tym pięknym, lecz często groźnym świecie. Wykorzystajmy więc swój racjonalny strach, zaprzężmy go do pracy ramię w ramię z rozumem i wybierzmy dla naszego kraju to, co dla nas najlepsze.

https://twitter.com/TheDreamySniper

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka